„PO­WRÓT DO DOMU” – ROZ­MO­WA Z RA­FA­ŁEM ŁY­SA­KIEM O „MI­ŁO­ŚCI BEZ­WA­RUN­KO­WEJ”

Roz­mo­wa Krzysz­to­fa Gie­ra­ta z Ra­fa­łem Ły­sa­kiem, któ­re­go de­biut do­ku­men­tal­ny "Mi­łość bez­wa­run­ko­wa" wy­grał kon­kurs pol­ski na 58. Kra­kow­skim Fe­sti­wa­lu Fil­mo­wym, i który bę­dzie miał mię­dzy­na­ro­do­wą pre­mie­rę w kon­kur­sie krót­kich do­ku­men­tów na roz­po­czy­na­ją­cym się wła­śnie naj­więk­szym na świe­cie fe­sti­wa­lu fil­mów do­ku­men­tal­nych IDFA w Am­ster­da­mie.

Krzysz­tof Gie­rat: Je­steś dziec­kiem III RP, uro­dzi­łeś się dzień po dru­giej turze wy­bo­rów – 19 czerw­ca 1989 roku. Czy ma to ja­kie­kol­wiek zna­cze­nie dla cie­bie?

Rafał Łysak: Do­pie­ro za­czy­nam o tym świa­do­mie my­śleć. Nie mam jesz­cze kon­kret­nej od­po­wie­dzi.

Czyli je­steś ta­bu­la rasa, uro­dzi­łeś się w nowym sys­te­mie i nie masz po­trze­by w ja­ki­kol­wiek spo­sób po­wra­ca­nia do po­przed­niej epoki.

Nie, jesz­cze nie.

Naj­pierw chcia­łeś zo­stać ak­to­rem. Czy zmie­ni­łeś zda­nie póź­niej, czy te plany były rów­no­le­głe?

To było tro­chę na od­wrót. Ama­tor­sko zaj­mo­wa­łem fil­mem, ale jak przy­szedł mo­ment wy­bo­ru stu­diów stwier­dzi­łem, że nie po­do­łam na eg­za­mi­nach. Wtedy po­my­śla­łem o ak­tor­stwie, bo chcia­łem się trzy­mać bli­sko tego świa­ta i ludzi.

By zo­stać ak­to­rem wiele osób po­świę­ca całe swoje życie. A ty nagle "ciach" i zda­łeś?

To nie było takie "ciach". Mia­łem po li­ceum prze­rwę, ze dwa lata, i to był czas wy­bo­rów i de­cy­zji. Po­sta­no­wi­łem sku­pić się na ak­tor­stwie i zu­peł­nie się temu od­da­łem. Pra­wie rok spę­dzi­łem w Kra­ko­wie na za­ję­ciach przy­go­to­wu­ją­cych do eg­za­mi­nu.

Czy to ci się teraz do cze­goś przy­da­je?

Myślę, że tak. Bar­dzo mnie po­otwie­ra­ło na ludzi, bo wcze­śniej byłem wsob­ny, za­mknię­ty. Te stu­dia tro­chę te­ra­peu­tycz­nie na mnie wpły­nę­ły, po­ja­wi­ła się cie­ka­wość czło­wie­ka i chęć po­zna­wa­nia go.

Potem przy­szła Szko­ła Wajdy…

Kiedy skoń­czy­łem już szko­łę ak­tor­ską, za­czą­łem po­now­nie my­śleć o re­ali­za­cji fil­mów. Na­pi­sa­łem sce­na­riusz fa­bu­lar­ny, by zło­żyć do Stu­dia Munka. Jacek Bła­wut obej­rzał ma­te­riał z bab­cią i po­ra­dził mi kurs w Szko­le Wajdy.

Po­wo­dem zro­bie­nia filmu była bab­cia czy też od razu za­pla­no­wa­łeś swój fil­mo­wy co­ming out?

Bab­cia za­wsze była tem­pe­ra­ment­ną osobą i ka­me­ra cią­gle się na niej za­trzy­my­wa­ła.  Co­ming outem był tak na­praw­dę mój film ama­tor­ski Łysak, w któ­rym umie­ści­łem uję­cie jak bab­cia po raz pierw­szy do­wia­du­je się o mojej orien­ta­cji.  Póź­niej ma­te­ria­łów o babci było coraz wię­cej, więc my­śla­łem, że zro­bię film o niej. Ja cho­wa­łem się za ka­me­rą, a obiek­tyw był skie­ro­wa­ny wy­łącz­nie na bab­cię, ale  temat mojej orien­ta­cji był głów­nym za­pal­ni­kiem kon­flik­tu. De­cy­zja, że robię film o mnie i o mojej babci za­pa­dła, gdy opie­ku­nem ar­ty­stycz­nym mo­je­go de­biu­tu zo­stał Jacek Bła­wut.

Czy chcesz po­wie­dzieć, że w tym fil­mie wy­ko­rzy­stu­jesz ma­te­ria­ły z wielu lat ob­ser­wa­cji re­la­cji z bab­cią?

Tak, uję­cie, w któ­rym bab­cia roz­pa­cza do­wie­dziaw­szy się, że je­stem gejem, na­krę­ci­łem w 2008 roku.

Za­ska­ku­ją­ce, ja tego upły­wu czasu nie za­uwa­żam, zmie­nia­ją się pory roku, fry­zu­ry, ale ma­te­ria­łem ewi­dent­nie z innej epoki jest tylko scena z two­ich dru­gich uro­dzin, o czym in­for­mu­je data na na­gra­niu wideo.

Tak, ten ma­te­riał, to zmie­rze­nie się z prze­szło­ścią, z ojcem. Trau­ma z nim zwią­za­na po­łą­czy­ła nas. A uję­cie, kiedy bab­cia re­agu­je na moją orien­ta­cję sek­su­al­ną wmon­to­wa­li­śmy w bie­żą­cą nar­ra­cję.

Czyli z tego wy­ni­ka, że bab­cia stała się tro­chę współ­re­ali­za­to­rem tego filmu, osobą wta­jem­ni­czo­ną (te mru­gnię­cia, po­ro­zu­mie­waw­cze spoj­rze­nia), która przed ka­me­rą od­gry­wa swe wcze­śniej­sze stany.

Ale ona jest taka na co dzień, bez wzglę­du na to, czy ka­me­ra jest włą­czo­na, czy nie.

Wia­ry­god­no­ści temu fil­mo­wi do­da­je to, że od­sła­niasz jego ku­li­sy, że to jest nie tylko oso­bi­sty, ale i au­to­te­ma­tycz­ny obraz, choć­by kiedy mó­wisz: „może pani tę torbę prze­su­nąć?”, albo „mo­że­my to jesz­cze po­wtó­rzyć?”. Skoro wró­ci­łeś tylko na mo­ment do swo­je­go dzie­ciń­stwa, to zna­czy, że mia­łeś tylko taki ma­te­riał, czy nie chcia­łeś wy­cho­dzić poza re­la­cje z bab­cią? Tak na­praw­dę nie wiemy nic o two­jej ro­dzi­nie, z wy­jąt­kiem tego, że wy­cho­wy­wa­ła cię bab­cia. Czy to ozna­cza, że wró­cisz jesz­cze do swo­je­go domu w fil­mie?

Jesz­cze roz­my­ślam nad jed­nym ro­dzin­nym te­ma­tem.

Czy mia­łeś ja­kieś wzor­ce fil­mo­we w tym pro­jek­cie?. Pod­czas pro­jek­cji lau­re­atów Kra­kow­skie­go Fe­sti­wa­lu Fil­mo­we­go, obec­ny na sali Mar­cin Ko­szał­ka na­pi­sał do mnie SMS z proś­bą o na­mia­ry na cie­bie…

Tak, do­sta­łem od niego SMS, bar­dzo miły.

Po­czuł brat­nią duszę, sam cho­dził z ka­me­rą za wła­sną matką… Czy pró­bo­wa­łeś szu­kać ja­kie­goś wzor­ca na to swoje de­biu­tanc­kie fil­mo­wa­nie, czy je­dy­nym punk­tem od­nie­sie­nia był opie­kun ar­ty­stycz­ny?

To chyba przy­cho­dzi­ło na­tu­ral­nie. Nie sta­ra­łem się na­śla­do­wać ni­ko­go. Film Ko­szał­ki wi­dzia­łem dawno, ale też po­czu­łem w nim brat­nią duszę, to mnie utwier­dzi­ło, wzmoc­ni­ło.

Teraz wróć­my do tych wszyst­kich bru­dów, tego ci­ne­ma di­rect, ca­łych tych ku­li­sów re­ali­za­cji. Bar­dzo rzad­ko mamy obiek­tyw­ne spoj­rze­nie, kiedy za ka­me­rą staje ktoś inny. Na ogół bo­ha­te­ro­wie roz­ma­wia­ją z ka­me­rą, czyli z tobą. Czy nie mia­łeś ocho­ty, żeby po­usu­wać te wszyst­kie zszyw­ki, czy od razu za­kła­da­łeś, że takie chro­pa­we bę­dzie praw­dziw­sze.

 Od po­cząt­ku nie chcia­łem ukry­wać tzw. kuch­ni, a je­dy­ny od­ruch, jaki mia­łem, to wy­ciąć sie­bie. Mu­sia­łem przejść pe­wien pro­ces, żeby sie­bie w tym fil­mie po­ka­zać razem z bab­cią.

Siłą tego filmu jest jego pro­sto­ta. Od po­cząt­ku wie­rzy­my, że to nie jest jakaś ustaw­ka, tylko au­ten­tycz­na hi­sto­ria bez po­pi­sów re­ali­za­tor­skich. W tym kon­tek­ście py­ta­nie – czy byłeś bar­dzo za­sko­czo­ny na­gro­dą w Kra­ko­wie?

Byłem za­sko­czo­ny, tak.

Ale dla­cze­go?

Trud­no po­wie­dzieć, może dla­te­go, że to mój pierw­szy film i że nie od­by­łem żad­nych kla­sycz­nych stu­diów re­ży­ser­skich.

To ci po­wiem, dla­cze­go ja byłem za­sko­czo­ny, bo ju­ro­rzy mogli wy­brać film bar­dziej efek­tow­ny, mi­ster­nie zre­ali­zo­wa­ny, o wi­docz­nym bu­dże­cie, a na­gro­dzi­li skrom­ne, pra­wie jed­no­so­bo­wo zro­bio­ne home movie, ale o bar­dzo wy­raź­nym prze­sła­niu. Je­ste­śmy to­tal­nie roz­war­stwio­nym spo­łe­czeń­stwem, by­li­śmy dumą Eu­ro­py, a teraz cią­gle je­stem py­ta­ny za gra­ni­cą o nasze fobie i różne „izmy“. U Cie­bie mamy bab­cię ka­to­licz­kę, głę­bo­ko wie­rzą­cą, która zde­rza się z pro­ble­mem nie do za­ak­cep­to­wa­nia. Jej uko­cha­ny wnu­czek jest gejem, ale prze­cież nie może go od­trą­cić, bo go kocha.

Tro­chę nie ma wyj­ścia.

Czę­sto krzy­czy­my "precz z ży­da­mi", "precz z uchodź­ca­mi", "precz z mu­rzy­na­mi", nie będą nam tutaj za­śmie­cać na­szej pol­skiej ziemi, ale je­że­li już bli­żej po­zna­my tych ob­cych, to stają się nasi. Bab­cia cier­pi, bo za­prze­czasz jej tra­dy­cji, jej wie­rze, jej ste­reo­ty­pom kul­tu­ro­wym i spo­łecz­nym, ale ko­niec koń­ców ty je­steś "jej Ra­fa­łek".

Chyba pierw­szy raz w życiu po­czu­łem, że muszę o coś za­wal­czyć i to był ro­dzaj walki z bab­cią o to po­ro­zu­mie­nie. Choć jest we mnie prze­ko­na­nie, że czło­wie­ka się nie zmie­ni, szcze­gól­nie w tym wieku, to bab­cia jest dla mnie przy­kła­dem, że cza­sem warto za­wal­czyć choć­by o po­ro­zu­mie­nie, kom­pro­mis.

Tak myślę, że ten twój skrom­ny film o re­la­cjach ro­dzin­nych po­ka­zu­je w pi­guł­ce nasze zło­żo­ne re­la­cje mię­dzy­ludz­kie.

Ktoś po­wie­dział, że zanim za­cznie­my wal­czyć o pokój na świe­cie, to po­sta­raj­my się o to przy ro­dzin­nym stole.

Ma­ga­zyn "Focus on Po­land" 8 (2/2018)