WYWIAD Z MONIKĄ PAWLUCZUK – AUTORKĄ FILMU „KIEDY BĘDĘ PTAKIEM”

Monika Pawluczuk w wywiadzie z Magdaleną Ciesielską mówi o swoim najnowszym dokumencie, prezentowanym na 53.KFF, „Kiedy będę ptakiem”. Zapraszamy do czytania.

  Magdalena Ciesielska: Zacznę może od pytań dość banalnych, które zapewne były Pani zadawane już niejednokrotnie – dlaczego ten temat, dlaczego akurat to miejsce i ta bohaterka. Skąd wziął się pomysł na film?

Monika Pawluczuk: Pochłonął mnie bezczas tego miejsca. Dziura w czasoprzestrzeni, gdzie tak bardzo nic się nie dzieje, że – jak zakładałam – jest szansa na prawdziwe spotkanie. I utonęłam, zakochałam się, dałam się oczarować. Pierwotnie projekt był o dziewczynie, która mimo szacunku do tradycji, chce zrzucić jej jarzmo, bo nim właśnie stały się obręcze we współczesnym świecie. Ten film nigdy nie powstał. Jego kontynuacja groziła śmiercią bohaterce. Musiałam przerwać zdjęcia. Do dziś nie udostępniam materiałów. Projekt "Kiedy będę ptakiem" to dalszy ciąg mojego spotkania z Kajanami. Już nie tak naiwnego, czystego, życzeniowego. Jadąc tam ponownie, znałam trochę ten świat, i wiedziałam, że potrafi on niszczyć dla dobra grupy. Znałam też jego bezwzględność.

Magdalena Ciesielska: Odziera Pani, moim zdaniem, ich kulturę z powierzchownego folkloru, który stanowi atrakcję turystyczną i bardzo często jest jedynym kontekstem w jakim mówi się o tych kobietach. Czy skontrastowanie prawdy z wyobrażeniem od początku było Pani zamiarem?

Monika Pawluczuk: Nie miałam z góry ustalonego planu. Chciałam się zbliżyć do bohaterki, zrozumieć, jak sobie buduje swój świat wewnętrzny, co robi, by przetrwać, czego się chwyta, co jej daje nadzieję. Ci ludzie są zawieszeni między niczym a niczym, nie mają w zasadzie wyjścia. To w tym wszystkim jest najtrudniejsze. Konfrontowanie prawdy z wyobrażeniem wyszło przy okazji.

Realizując zdjęcia w tak odległym miejscu, łatwo napotkać na szereg barier, czy w Pani przypadku było podobnie?

Może nie tyle barier, co trudności. Tam jest taki chocholi taniec. Od turysty do turysty. Człowiek odcięty od uczuć i doznań, bo inaczej by nie przetrwał. Za mała przestrzeń, za dużo przeżyć.

Co było najtrudniejsze?

Najtrudniejsze dla mnie było konfrontować się z tym odcięciem, martwotą, ucieczką od czucia. Obustronna frustracja, po stronie turystów i po stronie aktorów dramatu. i udawanie, że to wszystko ma sens. Poza tym dramaturgicznie trudno jest opowiadać bezruch. Pozornie to miejsce nie jest w ogóle filmowe. Na pierwszy rzut oka nuda – stragany, szaliki, figurki i snujący się, równie znudzeni, turyści. Żaden temat na film. Wręcz przeciwnie. Mnie to właśnie pociągało.

Rozmawiała Magdalena Ciesielska