Daniel Stopa: W jednym z wywiadów wspomniała pani, że film „Themerson & Themerson” jest wynikiem długoletniej fascynacji twórczością i życiem małżeństwa Stefana i Franciszki Themersonów. Czy pani najnowszy dokument, „Marionetista”, to też wynik osobistej fascynacji znakomitym artystą – Michaelem Meschke?
Wiktoria Szymańska: W przypadku „Marionetisty” sytuacja było nieco inna. Michael obejrzał film „Themerson & Themerson” i wysłał mi bardzo miły list, w którym było wiele ciepłych słów. Zainteresował się też moją twórczością i poprosił, bym informowała go stale o swoich projektach. Powiedziałam, że od wielu lat przymierzam się do zrobienia filmu o pożegnaniach i marzeniach ludzi w kontekście śmierci, o odchodzeniu i powrotach. Po dłuższej rozmowie stwierdził, że to fantastyczny temat i zaproponował, że mógłby zostać jednym z bohaterów. Właściwie dużo czasu już mi nie zostało, więc pasuję idealnie – powiedział.
Zaskakujące słowa z ust artysty, który na naszych oczach tworzy i przecież daje swoim marionetkom życie …
Dokładnie! Dlatego na początku odmówiłam mu, bo interesowały mnie przypadki skrajne, prawie że ostateczne, kiedy człowiek znajduje się już na krawędzi. Wtedy Michael zaczął opowiadać dużo o swoich marionetkach, o tym, że one balansują między życiem a śmiercią. Od dłuższego czasu już nie tworzył, ale obiecał, że do mojego filmu zrobi jeszcze jedną – ostatnią marionetkę. Pojechałam do Sztokholmu, aby się z nim spotkać i gdy zobaczyłam cały ten zbiór marionetek zamkniętych w pudłach, stwierdziłam, że to jest temat, że muszę się tym natychmiast zająć, a film o śmierci poczeka.
Cały wywiad z Wiktorią Szymańską można przeczytać tutaj.