WARTO POR­TRE­TO­WAĆ LUDZI, KTÓ­RZY DAJĄ ŚWIA­TU COŚ DO­BRE­GO – WY­WIAD Z WOJ­CIE­CHEM STA­RO­NIEM

Dziś roz­po­czy­na się 58. edy­cja pre­sti­żo­we­go DOK.Le­ip­zig. Jed­nym z pol­skich re­pre­zen­tan­tów na te­go­rocz­nym Fe­sti­wa­lu w Lip­sku jest naj­now­szy film Woj­cie­cha Sta­ro­nia „Bra­cia”, który po­wal­czy o laur w Mię­dzy­na­ro­do­wym Kon­kur­sie Peł­no­me­tra­żo­wych Fil­mów Do­ku­men­tal­nych. Za­pra­sza­my na wy­wiad z au­to­rem filmu oraz za­chę­ca­my do prze­czy­ta­nia re­cen­zji do­ku­men­tu.

Po suk­ce­sie "Braci" na Fe­sti­wa­lu w Lo­car­no, gdzie film zdo­był Grand Prix sek­cji La Se­ma­ine de la Critique oraz bar­dzo do­brym przy­ję­ciu filmu na War­szaw­skim Fe­sti­wa­lu Fil­mo­wym, do­ku­ment po­wal­czy o Złotą Go­łę­bi­cę na roz­po­czy­na­ją­cym się wła­śnie fe­sti­wa­lu DOK.Le­ip­zig. Po­ni­żej pre­zen­tu­je­my frag­ment re­cen­zji filmu:

 

"Isto­tą rze­czy jest pro­sto­ta – te słowa cisną się na usta, gdy oglą­da się „Braci”. To film pro­sty, skrom­ny, uni­ka­ją­cy po­pi­sów warsz­ta­to­wych i efek­tow­nych chwy­tów for­mal­nym. W tym wszyst­kim Sta­roń zdaje się być bli­ski naj­pięk­niej­szej tra­dy­cji świa­to­we­go, a także pol­skie­go do­ku­men­tu spod znaku Ro­ber­ta Fla­her­ty’ego czy Wła­dy­sła­wa Śle­sic­kie­go, bli­ski kinu, które przede wszyst­kim po­szu­ku­je i od­kry­wa praw­dę o czło­wie­ku. W „Bra­ciach” do­ku­men­ta­li­sta por­tre­tu­je nie­spiesz­ną, co­dzien­ną eg­zy­sten­cję braci Ku­ła­kow­skich. Po bli­sko 80 la­tach od ze­sła­nia na Sy­be­rię, bra­cia Ku­ła­kow­scy de­cy­du­ją się na po­wrót do Pol­ski, by za­cząć życie od nowa – taka in­for­ma­cja po­ja­wia się na po­cząt­ku filmu."

Ca­łość re­cen­zji do­stęp­na jest w na­szym dzia­le "Czy­tel­nia".

 

 

Za­pra­sza­my także do prze­czy­ta­nia wy­wia­du z Woj­cie­chem Sta­ro­niem: 

Da­niel Stopa: Ostat­ni raz roz­ma­wia­li­śmy o „Bra­ciach”, kiedy przy­stę­po­wa­łeś do mon­ta­żu. Pa­mię­tam, że opo­wie­dzia­łeś mi wie­lo­wąt­ko­wą hi­sto­rię braci Ku­ła­kow­skich, obej­rza­łem frag­men­ty ma­te­ria­łów ar­chi­wal­nych i ob­ra­zy młod­sze­go z braci. Dys­po­nu­jąc tak dużą ilo­ścią ma­te­ria­łu, jaki klucz ob­ra­łeś do opo­wie­dze­nia tej hi­sto­rii?     

Woj­ciech Sta­roń: Kiedy za­czą­łem uczest­ni­czyć z ka­me­rą w życiu braci Ku­ła­kow­skich, wie­dzia­łem o nich bar­dzo dużo, zna­li­śmy się do­brze. Jed­no­cze­śnie two­rzy­łem w gło­wie opo­wieść, za­in­spi­ro­wa­ną ob­ser­wa­cją ich życia. Można „Braci” na­zwać do­ku­men­tem, ale wy­da­je mi się, że to okre­śle­nie spłasz­cza bar­dzo hi­sto­rię filmu, taka ety­kie­ta ogól­nie uprasz­cza ro­zu­mie­nie filmu. W moim od­czu­ciu „Bra­cia” mają wię­cej cech kina fa­bu­lar­ne­go niż do­ku­men­tal­ne­go, bo ten film ma silne po­sta­ci, kon­se­kwent­ną struk­tu­rę dra­ma­tur­gicz­ną i for­mal­ną. Nie­ste­ty, od więk­szo­ści fil­mów do­ku­men­tal­nych ta­kiej kon­se­kwen­cji się nie wy­ma­ga.

Dłu­gie lata spę­dzo­ne z ka­me­rą u braci Ku­ła­kow­skich i na mon­ta­żu to był pro­ces pi­sa­nia opo­wie­ści, po­szu­ki­wa­nia tej nad­rzęd­nej spra­wy, uni­wer­sal­ne­go prze­ka­zu, któ­rym w końcu wy­da­ło mi się bra­ter­stwo, a także po­szu­ki­wa­nie przez braci pięk­na w życiu.

Wspo­mnia­łem o ar­chi­wal­nych ma­te­ria­łach. Mie­czy­sław Ku­ła­kow­ski za­pi­sał na ta­śmie 8 mm i 16 mm dużą część życia ro­dzin­ne­go w Związ­ku Ra­dziec­kim. Spo­sób, w jaki wy­ko­rzy­sta­łeś te ma­te­ria­ły, jest nie­by­wa­ły. Osła­bia­jąc ich czy­sto in­for­ma­cyj­ną wy­mo­wę, nada­łeś im oso­bo­wo­ści, tchną­łeś w nie nowe życie…    

Ar­chi­wal­ne filmy były za­rów­no pięk­ne jak i sta­no­wi­ły bar­dzo trud­ną ma­te­rię do za­funk­cjo­no­wa­nia, życia w ca­ło­ści filmu. Od po­cząt­ku chcia­łem, aby opo­wia­da­ły o emo­cjach, po­sze­rza­ły prze­strzeń cza­so­wą, w któ­rej żyją bo­ha­te­ro­wie, ale nie opi­sy­wa­ły, in­for­mo­wa­ły czy czy­sto tłu­ma­czy­ły. Ich rolą w fil­mie jest prze­ży­wa­nie prze­szło­ści.

Te filmy przy­na­le­żą bar­dziej do Mie­czy­sła­wa. Z kolei ma­lar­stwo to ży­wioł Al­fon­sa. Al­fons ma­lo­wał co­dzien­ność, a Mie­czy­sław ją fil­mo­wał. To ze­sta­wie­nie po­zwo­li­ło mi zro­zu­mieć ich różne po­dej­ście do życia. Każdy z nich tak samo in­ten­syw­nie prze­ży­wał życie i od­bie­rał świat, ale ina­czej re­ago­wa­li, inne rze­czy były dla nich istot­ne: dla Al­fon­sa sztu­ka, dla Mie­czy­sła­wa co­dzien­ność, ro­dzi­na, brat. Ze­sta­wie­nie tych dwóch róż­nych fak­tur, ma­lar­skiej i filmu ama­tor­skie­go, pra­cu­je nie tylko na struk­tu­rę ca­ło­ści, ale przede wszyst­kim uka­zu­je świat we­wnętrz­ny braci.

Roz­ma­wia­my o eli­mi­na­cji w przy­pad­ku ma­te­ria­łów ar­chi­wal­nych, ale trze­ba pod­kre­ślić, że tej eli­mi­na­cji war­stwy in­for­ma­cyj­nej pod­da­ny zo­stał nie­mal­że cały film… 

Re­ali­za­cja tego filmu to był cią­gły pro­ces eli­mi­na­cji – wąt­ków, ma­te­ria­łów, wy­da­rzeń, akcji, oszczęd­ne ka­dro­wa­nie, ogra­ni­cze­nie dia­lo­gów, mi­ni­ma­li­stycz­ny i su­ge­styw­ny dźwięk. Cho­dzi o pewną pro­sto­tę, od­rzu­ce­nie war­stwy czy­sto in­for­ma­cyj­nej na rzecz emo­cji. Dla mnie dobry film to stru­mień emo­cji bo­ha­te­ra, w któ­rym mo­że­my się za­to­pić i prze­ży­wać razem z nim jego życie.   

Twoi bo­ha­te­ro­wie są pełni życia i pasji, mimo że ich losy, sy­bi­ra­ków i wiecz­nych uchodź­ców, ro­ze­gra­ły się na styku trud­nej i trau­ma­tycz­nej hi­sto­rii XX w. To nie pierw­szy twój por­tret fil­mo­wy ludzi, któ­rzy niosą dobro i na­dzie­ję, mimo trud­nej rze­czy­wi­sto­ści wokół…

Za­wsze wy­da­wa­ło mi się, że jeśli tyle czasu i siły po­świę­ca się na zro­bie­nie filmu, warto por­tre­to­wać ludzi, któ­rzy dają świa­tu coś do­bre­go, po­zy­tyw­ną ener­gię, por­tre­to­wać ludzi, któ­rzy noszą w sobie świa­tło mimo trud­nych cza­sów, trau­ma­tycz­nych prze­żyć i do­świad­czeń. In­te­re­su­ję mnie, w jaki spo­sób ci lu­dzie wy­do­by­wa­ją opty­mizm z sy­tu­acji bez­na­dziej­nych. To wła­śnie ta ich siła po­wo­du­je, że takie po­sta­ci są ma­gne­tycz­ne i przy­cią­ga­ją wi­dzów przed ekra­ny.

Kon­fron­to­wa­łeś już „Braci” z pu­blicz­no­ścią na po­ka­zach na Fe­sti­wa­lu w Lo­car­no i w War­sza­wie. Jakie masz wra­że­nia z tych spo­tkań?  

I w Lo­car­no, i w War­sza­wie pu­blicz­ność nie­sa­mo­wi­cie zżyła się z bo­ha­te­ra­mi, bar­dzo prze­ży­ła ten film. Dla mnie to był dowód, że ta mi­ni­ma­li­stycz­na forma za­dzia­ła­ła, a także jasny sy­gnał, że lu­dzie po­trze­bu­ją hi­sto­rii o uni­wer­sal­nych prze­ży­ciach, do­świad­cze­niach, które są wspól­ne dla wszyst­kich. Jedna z osób po­dzię­ko­wa­ła mi mó­wiąc, że teraz mniej boi się śmier­ci. Za­dzi­wia­ją­ca moc dzia­ła­nia, bo prze­cież w fil­mie nie ma śmier­ci. 

Pa­trząc na twoje filmy do­ku­men­tal­ne, pró­bu­ję okre­ślić cię jako au­to­ra kina do­ku­men­tal­ne­go. Chyba bli­żej ci do „cier­pli­we­go” oka niż in­sce­ni­za­cji czy in­ge­ren­cji w fil­mo­wa­ną rze­czy­wi­stość. Twoje kino to filmy cze­ka­nia, ob­ser­wa­cji, cier­pli­wo­ści? 

Dla mnie każdy film, do­ku­ment czy fa­bu­ła – choć tego po­dzia­łu uży­wam tylko na po­trze­by two­je­go py­ta­nia – za­czy­na się od po­trze­by po­sta­wie­nia ka­me­ry w celu za­re­je­stro­wa­nia fe­no­me­nu życia. To życie prze­pły­wa obok nas i mam po­trze­bę za­trzy­ma­nia go, ale w taki spo­sób, aby nadać mu har­mo­nię. Tak, myślę że ta po­trze­ba har­mo­nii pcha mnie do po­sta­wie­nia ka­me­ry, która cier­pli­wie pa­trzy, szuka i po­tra­fi się za­chwy­cić.  

Dzię­ku­ję bar­dzo za roz­mo­wę.

Dzię­ku­ję.

Roz­ma­wiał Da­niel Stopa