Tomasz Śliwiński opowiedział Danielowi Stopie między innymi o tym, jak udało mu się stworzyć film bardzo osobisty, a jednocześnie, pod wieloma względami uniwersalny.
D.S: „Nasza klątwa” przedstawia bardzo osobistą historię. Film był już pokazywany na różnych festiwalach. Czy pojawiały się zarzuty wśród widzów, że ta opowieść jest zbyt intymna?
T.S: Od początku nie chciałem opowiedzieć wyłącznie naszej historii i tego, jakie nieszczęście nas spotkało. Dopiero, gdy sami przeszliśmy pewien proces oswajania choroby i zobaczyłem, że z nagranego materiału można stworzyć uniwersalną historię o radzeniu sobie z przeciwnościami losu, zdecydowałem się, by zrobić film i pokazać go publiczności. Oczywiście, że po pierwszych pokazach pojawiły się głosy, że to jest zbyt osobiste, że nie należy takich rzeczy pokazywać, że przekroczyliśmy pewną granicę ekshibicjonizmu. Ale równocześnie podchodziło do nas wiele osób, które miały podobne doświadczenia z chorymi dziećmi, i szczerze dziękowało nam za film, za pokazanie prawdy, którą często się ukrywa. Wielokrotnie słyszeliśmy, że ktoś odnalazł w nim siebie. To dało nam pewność, że film jest potrzebny. Nie chciałbym generalizować, ale zupełnie inny poziom dyskusji był np. w Locarno, gdzie nikt nie bał się zabrać głosu i uczestniczyć w merytorycznej rozmowie na temat filmu i jego konstrukcji. Odnoszę wrażenie, że w Polsce zbyt osobista historia wprawia wielu ludzi w dyskomfort.
Pełną treść Wywiadu znaleźć można tutaj.
Matej Bobrik, reżyser „Odwiedzin”, zdradza w wywiadzie szczegóły pracy z pensjonariuszami domu opieki społecznej – bohaterami filmu.
D.S: Czy pensjonariusze domu opieki szybko obdarzyli pana zaufaniem?
M.B: Przede wszystkim sporym zaufaniem obdarzył mnie dyrektor domu, pan Jerzy Iwaniuk, który pozwolił mi czuć się na terenie ośrodka całkowicie swobodnie. Jestem mu za to bardzo wdzięczny, bo mogłem dokumentować placówkę bez żadnych ograniczeń i spędzić w niej wystarczająco dużo czasu z pensjonariuszami, zarówno przed rozpoczęciem zdjęć, jak i w ich trakcie. Na początku kontakt polegał przede wszystkim na tym, że miałem papierosy, ale powoli nasze relacje stawały się głębsze, nie tylko oparte na „kupowaniu” tytoniu. Okazało się, że ja potrzebowałem ich do filmu, a oni potrzebowali mnie i operatora, bo byliśmy dla nich rozrywką. Oni byli bardzo chętni do filmowania, czasami praktycznie nie było możliwości, by kręcić obserwacyjne sceny, bo ich pragnienie grania przed kamerą i bawienia się tą sytuacją było ogromne. Kręciliśmy nawet sceny czysto fabularne, których nie potrzebowaliśmy do filmu, ale dla nich to było urozmaicenie dnia.
Pełna treść wywiadu dostępna jest tutaj.
Wywiad z Lidią Dudą, reżyserką „Wszystko jest możliwe” Daniel Stopa przeprowadził w trakcie 53. Krakowskiego Festiwalu Filmowego, na którym film miał swoją premierę.
D.S.: Kiedy ostatnio rozmawialiśmy o twórczych inspiracjach, wspomniała pani, że za każdym razem jest tak samo: coś mnie intryguje w danej historii i od razu chcę się jej przyjrzeć z bliska. Co takiego zaintrygowało Panią w historii Teresy Bancewicz? Jak trafiła pani na swoją bohaterkę?
L.D.: Dostałam propozycję, żeby zrobić dokument o starości i zaczęłam szukać bohaterów do tego tematu. Poszperałam w Internecie i znalazłam wzmiankę o Teresie. Na pierwszy rzut oka to była bardzo budująca, optymistyczna historia. Potem pojechałam do Teresy na dokumentację: popytałam, obserwowałam….wyjechałam…wróciłam… znów popytałam, obserwowałam i już wiedziałam, że zrobię film o przekraczaniu różnych granic – wieku, zamożności, językowych, moralnych, a także tych najmniej istotnych, czyli terytorialnych.
Wywiad ten można przeczytać w całości tutaj.